W zakończonych w sobotę przedterminowych wyborach do parlamentu Australii konserwatywna koalicja rządząca Malcoma Turnbulla i opozycyjna Partia Pracy zyskały podobną liczbę głosów. Żadna nie uzyskała większości. Oficjalny wynik znany będzie dopiero na początku przyszłego tygodnia. Według dostępnych danych wynika, że koalicja zdobyła 72, a laburzyści 66 miejsc w liczącej 150 miejsc Izbie Reprezentantów. Turnbull na początku wyborów zanotował utratę kilkunastu mandatów. Premier uważał, że przyczyną były "oszustwa wyborcze" opozycyjnej partii dotyczące prywatyzacji służby zdrowia.
W ostatnich jednak dniach przed wyborami konserwatyści zanotowali według sondaży niewielki wzrost poparcia, co analitycy tłumaczyli wpływem brytyjskiego referendum w sprawie Brexitu.
W kampanii wyborczej głównymi tematami był sukces Australii w zawracaniu łodzi z uchodźcami, małżeństwa tej samej płci, opodatkowanie wielkich firm. Turnbull obiecywał Australijczykom nowe miejsca pracy, zaś jego przeciwnik Shorten - zwiększenie wydatków na oświatę i służbę zdrowia.