Eugeniusz Smolar
Debatując w Polsce o polityce mocarstwowej (power politics) Rosja zawsze znajduje się w centrum uwagi jako źródło potencjalnego zagrożenia. W ostatnim okresie Chiny weszły na podium swoimi ambicjami geopolitycznymi i geoekonomicznymi w Azji i na świecie, m.in. poprzez projekt „Jeden pas, jedna droga”, także starając się uzyskać wszelkimi metodami dominację technologiczną. Politykę mocarstwową, nawet jeśli nie są to w rzeczywistości potęgi, prowadzą liczne państwa, takie jak nuklearne (lub potencjalnie nuklearne) Północna Korea, Indie, Pakistan, Iran bądź Arabia Saudyjska. Z nadwiślańskiej i często europejskiej perspektywy można by powtórzyć za Nevillem Chamberlainem o Czechosłowacji z 1938 roku: „Jak straszne, fantastyczne, nie do uwierzenia jest to, że powinniśmy kopać okopy i przymierzać maski gazowe z powodu kłótni w odległym kraju między ludźmi, o których nic nie wiemy”. Działania tych państw mają jednak wpływ na kraje europejskie ze względu na oczekiwania Białego Domu, że w imię wspólnoty interesów też przystąpią do działań przeciwko nim.
Wystąpienie z paryskiego traktatu klimatycznego, zerwanie porozumienia nuklearnego z Iranem i wreszcie zapoczątkowana przez prezydenta wojna celna z Pekinem (nie mówiąc o głębokiej niechęci Donalda Trumpa do multilateralizmu, choćby w postaci NATO, czy Unii Europejskiej) brutalnie uświadomiły nasze uzależnienie od skutków jednostronnych decyzji Waszyngtonu. Tym bardziej że błogi sen Europejczyków przerwały już wcześniej jego wypowiedzi oraz działania, które uderzają w poczucie bezpieczeństwa oraz w interesy europejskie, w nasze pojmowanie wspólnych celów i interesów. Z szokiem odkryliśmy, czytając np. Narodową Strategię Bezpieczeństwa z 2017 roku[1], że USA prezydenta Trumpa wpisały się na listę państw prowadzących otwartą politykę mocarstwową. Także wobec nas. Wcześniej rzadko nam przeszkadzało, że taką politykę Stany Zjednoczone prowadziły wobec innych, tym bardziej że uznawaliśmy tych innych, jak np. ZSRR, za zagrożenie.
Europejczycy nie byli naiwni i zdawali sobie sprawę, że gęsta sieć wzajemnych powiązań oraz wspólnych instytucji utworzonych po II wojnie światowej (od Karty Atlantyckiej i MFW po NATO), potęgowanych przez proklamowane wspólne wartości Zachodu[2], wzmacniały nasze bezpieczeństwo przed agresją sowiecką i dobrze służyły, także USA, pokojowi, rozwojowi gospodarczemu i możliwości tworzenia ładu międzynarodowego zgodnie z naszymi wspólnymi interesami i wartościami. Stany Zjednoczone występowały wobec Europy jako łagodny hegemon (Benign Power), a różnice łagodzono, postrzegając je w strategicznej perspektywie jako służące wzmacnianiu owej wspólnoty.
FAKT: Zaangażowanie Ameryki i jej tarcza jądrowa dały Europie ponad 70 lat pokoju i nieporównywalnego dobrobytu.
FAKT: Wojskowa i gospodarcza potęga USA eksplodowała w wyniku pierwszej, a przede wszystkim drugiej wojnie światowej, także dzięki pożyczkom oraz inwestycjom w Europę – gospodarczym i politycznym oraz poprzez stworzenie współzależności gospodarczych na prawdziwie globalną skalę.
FAKT: Presja USA wspierała dekolonizację, ale doprowadziła do przejęcia wpływów europejskich potęg kolonialnych, głównie w Afryce (bez okupacji terytoriów).
Narodził się Pax Americana przy wsparciu amerykańskiej potęgi militarnej i gospodarczej, sieci wielostronnych instytucji i korzystnego handlu. Dolar został królem.
Celną wydaje się obserwacja czołowego politologa amerykańskiego, Roberta Kagana:
„Niezwykłą rzeczą, którą Stany Zjednoczone zrobiły po II wojnie światowej, czego żaden kraj w historii nigdy wcześniej nie czynił, było zdefiniowanie swojego interesu narodowego w sposób tak szeroki, że stał się on międzynarodowym zobowiązaniem… Normalne narody nie mają zobowiązań międzynarodowych. Troszczą się o własne"[3].
Interes równie własny, co wspólny Zachodu, przedstawił Daniel Fried, m.in. były ambasador w Polsce:
„Wielka amerykańska strategia w XX wieku wykorzystywała amerykańską potęgę dla rozwoju międzynarodowego systemu opartego na wartościach. Strategia ta nie była ani bezmyślnym miłosierdziem, ani abstrakcyjnym idealizmem, ale odzwierciedlała przemyślane założenia (i ogromną wiarę w siebie), że amerykańska kreatywność rozkwitnie w otwartym, opartym na zasadach świecie pozbawionym zamkniętych imperiów gospodarczych; że bezpieczeństwo i interesy gospodarcze USA będą rozwijać się wraz z amerykańskimi wartościami; że Stany Zjednoczone będą rozwijać się najlepiej, gdy inne narody również to czynić będą. Mimo wszystkich błędów w realizacji, strategia ta dobrze służyła Stanom Zjednoczonym i światu”[4].
Tymczasem Zachód – jak zauważył Zbigniew Brzeziński – po wiekach niszczycielskich wojen o supremację ostatecznie zakończył w 1989 roku „wojnę domową” i doszło do zjednoczenia kontynentu na gruzach ZSRR[5]. Produktem ubocznym doświadczeń historycznych, szczególnie Niemiec, było to, że Europa – z wyjątkiem Wlk. Brytanii i Francji – często odmawiała odgrywania roli imperium gotowego do użycia środków wojskowych. Wierzyła w swoją siłę normatywną, w siłę przykładu kontynentu pokojowej współpracy opartej na zasadach, prawie i instytucjach.
Autentycznie głębokie więzi łączące USA i Europę – gospodarcze, polityczne, wojskowe, społeczne i kulturalne – nie usuwają, podobnie jak ma to miejsce między członkami Unii Europejskiej, konkurencji gospodarczej i różnic politycznych. Europejczycy często byli zszokowani, gdy Stany Zjednoczone korzystały z multilateralnych instytucji i wsparcia sojuszników, kiedy im to odpowiadało lub podejmowały jednostronne działania nie oglądając się na ich opinie bądź interesy. Za przykład służyć może zmienny stosunek do OBWE.
Gotowość Amerykanów do odwoływania się do potęgi wojskowej bez wyczerpania środków dyplomatycznych i gospodarczych, nierzadko wywoływało sprzeciw licznych państw europejskich. Za szczególnie bolesny przykład służy interwencja wojskowa w Iraku w 2003 roku, z dramatycznymi konsekwencjami, z którymi USA, ale szczególnie Europa boryka się do dzisiaj.
Z drugiej strony, wskazują Amerykanie, to Europejczycy naciskali na Billa Clintona, by wspólnie zakończyć rzezie etniczne na Bałkanach, a liderzy Francji (Nicholas Sarkozy) i Wielkiej Brytanii (David Cameron) niejako wymusili na Baracku Obamie zaangażowanie USA i NATO w Libii. Sojusznicy doprowadzili do usunięcia Muammara Kadafiego, ale rezygnując z wprowadzenia wojsk i kontrolowania przemian na miejscu, przyczynili się do rozpętania wojny domowej i w konsekwencji do opanowania części terytorium przez islamskich ekstremistów, którzy wzniecili chaos w regionie oraz przeprowadzili zamachy terrorystyczne w Europie, np. w Paryżu w listopadzie 2015 r.
Obecnie, odmiennie od wszystkich prezydentów i administracji po 1945 roku, prezydent Trump otwarcie głosił, że nie zależy mu na NATO i sojusznikach, podał w wątpliwość Artykuł 5[6], wspominał o możliwości wystąpienia USA z Sojuszu, a za amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa partnerzy powinni nie tylko zwiększyć wydatki na obronę, ale wręcz płacić.
Prezydent zażądał w ostatnich miesiącach, by Korea Płd. zwiększyła pięciokrotnie swój wkład w stacjonowanie 28 500 żołnierzy (do pięciu miliardów dolarów), a Japonia czterokrotnie za obecność 54 tys. żołnierzy (do ośmiu miliardów dolarów).[7]
Obcesowo wyrażane żądania Trumpa zwiększenia nakładów na obronę i udziału w kosztach NATO podzielali i jego poprzednicy, np. prezydent Obama: Europejczycy powinni wziąć większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo własne i w bezpośrednim otoczeniu – na wschodzie i na południu. Sojusznicy dokonali analizy zmienionej sytuacji strategicznej na szczycie Sojuszu w Walii we wrześniu 2014 roku, głównie pod wpływem aneksji Krymu przez Rosję wiosną tego roku, i jednogłośnie uzgodnili wzrost poziomu zbrojeń do 2% PKB[8]. Niewiele się w tej mierze jednak zmieniło do czasu brutalnych deklaracji prezydenta Trumpa. Jego presja przyniosła wyniki. Według Sekretarza Generalnego NATO, Jensa Stoltenberga, w porównaniu z 2016 rokiem „sojusznicy w Europie i Kanada zwiększyli wydatki na obronę o ponad 100 miliardów dolarów”[9].
Winniśmy też dostrzec i docenić, że mimo niepokojących enuncjacji prezydenta USA zwiększyły nakłady finansowe i swoją obecność wojskową na Wschodniej Flance NATO, głównie w Polsce, także są mocno zaangażowane w dostosowanie działań Sojuszu do nowej sytuacji strategicznej.
Czołowy dyplomata amerykański uspokajał niedawno na zamkniętym spotkaniu w Warszawie: „Zachód i NATO pozostają niewzruszoną podstawą polityki amerykańskiej”, „Prezydent Trump pragnie utrzymać Zachód, ale nie kosztem USA”, „Wolność nie jest za darmo”, „Przez dekady stosunki transakcyjne faworyzowały zamożną Europę” i wreszcie – „Niemcy nie doceniają roli USA w ich zjednoczeniu i bezpieczeństwie – czegoś najwyraźniej brakuje w naszych stosunkach”.
Można by sądzić, że zwiększenie nakładów na obronność, także Niemiec, pod wpływem presji Trumpa obniży napięcie we wzajemnych stosunkach, gdyby nie zasadnicze odrzucenie Unii Europejskiej przez Biały Dom do Unii Europejskiej.
Podczas minionych dekad stosunek Amerykanów do EWG/UE wahał się od ambiwalencji, ze względu na rosnącą potęgę gospodarczą i polityczną Europy, po poparcie prezydentów G. H. W. Busha, B. Clintona, G. W. Busha czy B. Obamy. Obecnie Trump opowiada się przeciwko prawdziwie historycznemu osiągnięciu, jakim jest integracja europejska, co grozi nawrotem do pogłębiania złowrogich napięć między państwami członkowskimi i ponownie stawia na porządku dziennym kwestię pozycji i roli Niemiec w Europie.
Nie można też nie dostrzegać skłonności prezydenta Trumpa do publicznego okazywania sympatii oraz nawiązywania kosztem demokratycznych sojuszników bliższych więzi z autokratami w Rosji, Arabii Saudyjskiej czy w Brazylii. Niepokoją, szczególnie nad Wisłą, liczne wypowiedzi prezydenta Trumpa, np. w wywiadzie dla Fox News, kiedy zasugerował, że Ameryka nie różni się ani nie jest lepsza od Rosji Władimira Putina[10]. Nie można pomijać, w obliczu otwartego konfliktu z Chinami, jego dążenia do zawarcia porozumienia z Putinem i nie zadawać pytania, jaka może być tego cena i kto za to zapłaci? Ukraina może być pierwsza, ale niekoniecznie ostatnia.
Dowodem braku skrupułów, który i nam powinien dać do myślenia, jest ostatni przykład nagłego porzucenia kurdyjskich sojuszników, którzy przez lata ze wsparciem USA równie heroicznie, co skutecznie walczyli w Syrii przeciwko „państwu islamskiemu”. Danie Turcji wolnej ręki w północnej Syrii stanowi nie tylko regionalną katastrofę, lecz i zagraża uwolnieniem tysięcy uwięzionych radykalnych bojowników islamistycznych, co może mieć groźne następstwa dla Europy. Wspomniany wyżej dyplomata amerykański wyjaśniał, że nie ma mowy o porzuceniu Kurdów, ale USA nie mogły sobie pozwolić na ewentualne starcie z żołnierzami ważnego i zdeterminowanego, choć ostatnio mniej pewnego sojusznika, jakim jest Turcja. Interesującym przypisem jest wycofanie wojsk amerykańskich z wyjątkiem tych, którebędą chronić instalacje naftowe w północnej Syrii, jak powiedział prezydent Trump ze zdumiewającą szczerością przy okazji wizyty prezydenta Erdoğana w Białym Domu[11].
Decyzja Białego Domu spotkała się z potępieniem czołowych Demokratów i Republikanów w Kongresie[12]. Posunięcie Trumpa, umacniające autokratów – Erdoğana, Putina, al-Assada, Iran, może też zachęcić Talibów do kontynuowania walki w Afganistanie w nadziei na wycofanie wojsk amerykańskich a także Putina do wypróbowania spoistości i determinacji NATO poprzez zagrożenie jednemu z państw bałtyckich[13].
Optymiści natomiast podkreślają znaczenie i współzależność stosunków gospodarczych, od których zależą miliony miejsc pracy po obu stronach Atlantyku:
$1· W latach 2000-2017 Amerykanie zainwestowali w Europie 35 bilionów dolarów (gdy w Chinach zaledwie 853 miliardy).
$1· W 2017 r. 64% zagranicznych inwestycji amerykańskich na świecie ulokowano w Europie, gdy 54% inwestycji europejskich zostało uplasowanych w USA.
Optymiści zwracają też uwagę, że w odpowiedzi na enuncjacje prezydenta Trumpa o możliwości opuszczenia Sojuszu Izba Reprezentantów w styczniu 2019 r. wyraziła poparcie dla NATO ogromną większością głosów (357 do 22). Uspokajać powinno to, że według sondażu 73% zwykłych Amerykanów uznaje NATO za niezbędne dla bezpieczeństwa USA (86% Demokratów, 68% niezależnych i 62% Republikanów). 78% respondentów sądzi, że Stany Zjednoczone powinny utrzymać lub zwiększyć swoje zaangażowanie w NATO[14].
Gdy pesymiści w UE podkreślają, że USA traktują Europę przede wszystkim jako konkurenta gospodarczego pomijając wszystkie inne osiągnięcia sojuszu transatlantyckiego, wśród Amerykanów – nie tylko w obecnej administracji – panuje sceptycyzm wobec Europy jako wiarygodnego sojusznika – w kwestii Chin, Iranu, poziomu zbrojeń itp.
Pesymiści zwracają uwagę na unilateralizm polityki USA, okazywaną niechęć wobec NATO i UE, groźbę wojny handlowej i tendencji do jednostronnego narzucania wyższych taryf oraz sankcji bez ich uzgadniania z sojusznikami, korzystając ze swoich dotychczas dobrze ugruntowanych przewag w globalnej gospodarce i finansach, w tym roli dolara[15]. W dłuższej perspektywie jednak dalsze jednostronne stosowanie sankcji może zniechęcić europejskich, i nie tylko europejskich, sojuszników do współpracy i osłabić strukturalne przewagi Ameryki w systemie międzynarodowym. Ewentualne wypowiedzenie wojny handlowej przez USA niechybnie spowoduje podniesienie europejskich taryf celnych, co dalej pogłębi kryzys zaufania.
Oburzenie wywołuje w Europie fakt, że prezydent Trump i jego współpracownicy angażują się w działania zmierzające do destrukcji UE[16], namawiają publicznie Wlk. Brytanię, Francję i inne państwa do opuszczenia Unii, wręcz chwalą i zachęcają do działania prawicowych radykałów, jak np. amerykański ambasador w Niemczech wobec AfD czy Trump wobec Salviniego. Nie do pominięcia jest w tym kontekście bliskość odniesień kulturowych Trumpa i Putina, publicznie wrogich wobec liberalnego konstytucjonalizmu i gloryfikujących politykę mocarstwową suwerennych nacjonalizmów dla obrony – jak w przemówieniu Trumpa w Warszawie – „cywilizacji zachodniej”[17]. Rosję postrzega prezydent USA jako potencjalnego sojusznika „w walce ze wspólnymi wrogami i w obronie cywilizacji”.
Instrumentalizacja (weaponizacja) resentymentów, dzięki którym Trump zdobył prezydenturę – podobnie jak w wypadku Erdoğana, Orbána, Salviniego czy Kaczyńskiego – została przeniesiona na arenę międzynarodową poprzez promowanie nacjonalizmów dzielących państwa i narody.
Reakcją w Europie jest obecnie niepewność związana z pogłębiającym się brakiem zaufania wobec USA – reakcjami dyplomatycznie stonowanymi elit, ale bardziej wyrazistymi w społeczeństwach. Według sondażu z sierpnia 2019 r. zwykli Niemcy uznali za godnych zaufania partnerów ich kraju: Francję – 89%, Wlk. Brytanię – 37%, Rosję – 28% i USA… – 19%[18].
Podobny trend zaznaczył się i poza Europą – w 2018 r. zaledwie 32% Australijczyków, 28% Brytyjczyków czy 25% Kanadyjczyków wyraziło zaufanie do prezydenta Trumpa. Znamiennym jest, że jednocześnie 63% respondentów w 25. czołowych państwach świata opowiada się jednocześnie za przywództwem USA (w Rosji 13%...)[19].
Pesymiści podkreślają, że ‘America First’ w wykonaniu Donalda Trumpa uzależnia sojusze – też i NATO – od amerykańskich interesów. A ponieważ owe interesy niekoniecznie zawsze są definiowane lub bywają definiowane wyłącznie w taktycznej perspektywie i mogą być zmienione z dnia na dzień, panuje dezorientacja, które interesy mają charakter strategiczny, które taktyczny, a które wynikają z osobowości obecnego prezydenta, jego nieprzewidywalności i ekscentryzmu? A na dodatek są one zazwyczaj otwarcie wiązane z bezpośrednimi interesami handlowymi. Czy w konsekwencji dobre stosunki miałyby zależeć od... posłuszeństwa, co np. ujawniła rozmowa prezydenta Trumpa z prezydentem Ukrainy, Zełenskim?
W takich okolicznościach poszczególne państwa europejskie mogą skłaniać się do:
$1· Zdefiniowania na nowo interesów USA oraz własnych i roli stosunków transatlantyckich w ich realizacji;
$1· dostosowania się do politycznych i finansowych oczekiwań USA... lub nie – z poważnymi konsekwencjami dla spoistości Sojuszu Transatlantyckiego, czego objawem mogą być zgłoszone ambicje osiągnięcia „strategicznej autonomii” Europy (łatwiejsze wszelako do deklarowania niż wykonania w obecnym stanie UE[20]);
$1· dążenia do wypracowania kompromisu z Rosją, tak jak wiele mniejszych państw azjatyckich dąży do porozumienia z Chinami, czego przykłady już dostrzegamy, i w Niemczech, i w głośnym wywiadzie prezydenta Macrona[21].
Powstała sytuacja wymaga przepracowania zasadniczych pytań:
$11. Jaka jest obecnie zależność między interesami USA a ich przywódczą odpowiedzialnością za ład międzynarodowy, biorąc pod uwagę ocenę osiągnięć po 1945 r.?
$12. Jaki będzie stopień zaangażowania USA w dotychczasowe sojusze, w tym i w NATO, skoro świat bez Sojuszu Transatlantyckiego stanie się bardziej niebezpiecznym, nie tylko ze względu na ambicje Moskwy?
$13. Na czym polega fenomen polityki prezydenta Donalda Trumpa i nowych elementów w jego polityce zagranicznej i bezpieczeństwa.
$14. W jakim stopniu establishment amerykański będzie w stanie łagodzić skutki nieprzewidywalnej polityki prezydenta Trumpa?
$15. Czy można przewidywać powrót do polityki rozwoju i sojuszu z Europą, prowadzonej przez wszystkich prezydentów i wszystkie administracje amerykańskie po 1945 r., poprzedzających prezydenta Trumpa?
Poza co najmniej częściowo odwracalnymi skutkami niektórych decyzji Trumpa nie znikną strukturalne źródła napięć USA z Europą. Mimo poparcia dla NATO amerykańska opinia publiczna jest zmęczona zaangażowaniem USA na świecie i nie kończącymi się wojnami, które wysysają ogromne zasoby finansowe (nie wspominając o stratach w ludziach), jakie można by skierować narozwój gospodarki, szczególnie z dala od wielkich miast – centrów rozwoju i na modernizację rozpadającej się infrastruktury: dróg, mostów, transportu czy szkół. Amerykanie często irytują się brakiem zrozumienia zamożnych sojuszników, gdy wracają do siebie i porównują europejskie i własne lotniska czy stan usług publicznych… Trudno jednak pominąć realia dysfunkcjonalnej polityki w USA: ambitne projekty inwestycji infrastrukturalnych Baraka Obamy zostały zablokowane w Kongresie przez Republikanów. Podobny los zapewne spotka zapowiedzi Donalda Trumpa sięgające 2-3 miliardów dolarów. Demokraci nie widzą powodów, by ułatwiać obecnemu prezydentowi realizowanie jego planów i zwiększanie popularności wśród wyborców. Brak dwupartyjnego poparcia dla reform uznanych za ważne, często wręcz niezbędne – inwestycji w infrastrukturę, choćby ograniczonej kontroli broni, wymiaru sprawiedliwości i więziennictwa, finansowania wyborów, polityki migracyjnej itp., itd. – sprawia dojmujące wrażenie impotencji.
Nie możemy w Europie nie brać pod uwagę sytuacji i nastrojów w samych Stanach Zjednoczonych, podobnie jak zmian strukturalnych stosunków międzynarodowych na świecie – wzrostu znaczenia i nierozpoznanych celów strategicznych Chin, roli innych obecnych i rosnących mocarstw, także aktorów rządowych i nie-rządowych, wyposażonych w cybernetyczne zdolności zadawania ciosów na odległość, mogących ukrywać dzięki sztucznej inteligencji źródło ich pochodzenia.
Obecnie stoimy w obliczu konieczności przetrwania obecnego stanu rzeczy i uporania się z pozbawioną retorycznej ornamentyki, otwarcie mocarstwową polityką USA, licząc na powrót sojuszniczej współpracy, która ze zmiennym szczęściem i selektywnie ma miejsce i obecnie niezależnie od podnoszących ciśnienie okazjonalnych decyzji czy enuncjacji prezydenta Trumpa. Także konieczności zapobiegania pogłębianiu się rywalizacji między państwami członkowskimi UE w następstwie wycofywania się politycznegoUSA z Europy i polityki Białego Domu zmierzającej de facto do pogłębiania różnic.
Daniel Fried uwypukla zagrożenia kontynuowaniem obecnej polityki prezydenta Trumpa, według którego:
„Zgodnie z inną wizją – obecną przez dekady, ale powracającą w tweetach prezydenta Trumpa – wielka amerykańska strategia stanowi obciążenie i marnotrawstwo zasobów; siła definiuje słuszność, a wartości to czcze gadanie, więc Ameryka powinna opanować to, co może, zagarniając jak największą część. ‘Strefy wpływów’, to fantazyjne określenie tego podejścia, oznacza w praktyce brudne interesy z Rosją, Chinami i lokalnymi potęgami, pozwalając im zdominować siłą i strachem swoich sąsiadów (takich jak Ukraina). Taki system oznaczałby odwrót Ameryki, porzucenie przyjaciół, zasad i nadziei na przyszłość. Ucierpielibyśmy również z powodu trwale niekorzystnej sytuacji handlowej, wyparci z lukratywnych rynków. Taki system nie przyniósłby stabilności, ponieważ różne zniewolone ludy buntowałyby się co czas pewien, jak zawsze bywało w przeszłości, a wielkie mocarstwa, jak zawsze, zaczęłyby walczyć między sobą o swoje sfery wpływów”[22].
* * *
Mamy przed sobą zaledwie 10-15 lat, podczas których wspólne działania mogą zapewnić, że Stany Zjednoczone oraz Europa będą w stanie wspólnie umocnić multilateralne instytucje oraz ład międzynarodowy, które tak dobrze służyły całemu światu przez 70 lat.
Należy – pro domo sua – pozytywnie oceniać prowadzone od lat działania kolejnych polskich rządów na rzecz wzmocnienia amerykańskiej obecności wojskowej jako narzędzia odstraszania wobec Rosji, szczególnie po aneksji Krymu i rozpętaniu wojny na wschodzie Ukrainy. Niemniej, Polska nie utrzymuje więzi sojuszniczych z tym bądź innym prezydentem, z Republikanami lub z Demokratami, lecz ze Stanami Zjednoczonymi. Ta banalna konstatacja wymaga wyciągnięcia dalekowzrocznych wniosków politycznych i dyplomatycznych. Także przez obecny rząd RP.
Zagrożenia dla Zachodu nigdy nie były większe od 1989 roku. We wzajemnych stosunkach podstawowym jest problem braku zaufania. Nie tylko zaufania zawartego w pytaniu: czy USA zapewnią bezpieczeństwo Europie, tak jak to czyniły po 1945 roku? Również we wzmacnianiu osłabionej w ostatnich latach kolektywnej woli współpracy dla uporania się z globalnymi i regionalnymi zagrożeniami, takimi jak rozwój gospodarczy, zmiany klimatyczne, kontrola zbrojeń, epidemie i pandemie, weaponizacja Internetu, wreszcie uzgodniona polityka zagraniczna i handlowa w kontekście rozwoju znaczenia Chin na świecie, ambicji mocarstwowych Rosji, Iranu, Płn. Korei, wojen na Bliskim Wschodzie itp.
Zaufanie stało się obecnie towarem szczególnie deficytowym. Toteż wręcz lirycznie brzmi dzisiaj opowieść o prezydencie Johnie Kennedym, który podczas kryzysu kubańskiego w 1962 roku wysłał do Europy specjalnego wysłannika, byłego sekretarza stanu Deana Aschesona. Podobnie jak innym przywódcom, chciał on jako dowód działań Moskwy pokazać prezydentowi de Gaullowi zdjęcia rakiet sowieckich na Kubie. Prezydent Francji, mimo burzliwych stosunków z USA, odsunął je na bok mówiąc: – „Nie muszę oglądać tych zdjęć, wystarczą mi słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych…”
Trudno sobie wyobrazić podobną sytuację obecnie w Paryżu, Berlinie a nawet w Londynie, po wojnie w Iraku pod fałszywymi pretekstami, i po działaniach prezydenta Trumpa.
Gwałtowne przemiany wzmagają niepewność, ale i dynamizują debaty, polityki i procesy dostosowawcze. Niemniej, jakkolwiek trudne partnerstwo z zaiste inną (Rubio), odartą z aureoli, ale niezbędną (Albright) Ameryką, pozostaje ona dla Europy niezastąpiona. Podobnie – jesteśmy przekonani – Europa, przy wszystkich jej wewnętrznych napięciach i różnicach w stosunkach z Waszyngtonem, w warunkach wspólnych zagrożeń pozostanie niezastąpionym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych.
*) Jest to rozszerzona wersja artykułu napisanego z okazji konferencji zorganizowanej 4.10.2019 r.
przez Fundację Edukacyjną Jana Karskiego i Uniwersytet Warszawski pt. „Wielkie mocarstwo i Polska 1919-2019. 100 lat stosunków polsko-amerykańskich”.
[1] “This strategy is guided by principled realism. It is realist because it acknowledges the central role of power in international politics, affirms that sovereign states are the best hope for a peaceful Word”. National Security Strategy of the United States of America, December 2017 https://www.whitehouse.gov/wp-content/uploads/2017/12/NSS-Final-12-18-2017-0905.pdf
[2] The Future Tasks of the Alliance (Harmel Report), w: NATO Handbook: Documentation, NATO Office of Information and Press, 1999. Zob. The Harmel Report: Full Reports by the Rapporteurs on the Future Tasks of the Alliance, www.nato.int
[3] Robert Kagan na GMFUS Brussels Forum, marzec 2018: : https://www.youtube.com/watch?v=zqz5XmryeEo&feature=youtu.be
[4] Daniel Fried, Amid impeachment hearings, it's worth remembering why Ukraine matters, The Hill, 13.11.2019 https://thehill.com/opinion/international/470312-amid-impeachment-hearings-worth-remembering-why-ukraine-matters
[5] Zbigniew Brzezinski, An Agenda for NATO. Towards a Global Security Web, Foreign Affairs, September/October 2009 https://www.foreignaffairs.com/articles/europe/2009-09-01/agenda-nato
[7] Trump Asks Tokyo to Quadruple Payments for U.S. Troops in Japan, Foreign Policy, 15.11.2019 https://foreignpolicy.com/2019/11/15/trump-asks-tokyo-quadruple-payments-us-troops-japan/
[8] Wales Summit Declaration, 5.09.2014 https://www.nato.int/cps/en/natohq/official_texts_112964.htm
[9] At NATO Summit, Trump to Stress US Allies’ Defense Spending, U.S. News, 15.11.2019 https://www.usnews.com/news/politics/articles/2019-11-15/trump-to-stress-defense-spending-by-us-allies-at-nato-summit
[10] Trump defends Putin: 'You think our country's so innocent?', CNN, February 6, 2017 https://edition.cnn.com/2017/02/04/politics/donald-trump-vladimir-putin/index.html
[11] "We're keeping the oil, we have the oil, the oil is secure, we left troops behind only for the oil," Trump told reporters during a meeting with Turkish President Recep Tayyip Erdoğan at the White House, in Politico, 13.11.2019 https://www.politico.com/news/2019/11/13/trump-troops-syria-oil-pentagon-070567
[12] Lider republikańskiej większości w Senacie, Mitch McConnell , “The combination of a U.S. pullback and the escalating Turkish-Kurdish hostilities is creating a strategic nightmare for our country”, Washington Post, 18.10.2019 https://www.washingtonpost.com/opinions/mitch-mcconnell-withdrawing-from-syria-is-a-grave-mistake/2019/10/18/c0a811a8-f1cd-11e9-89eb-ec56cd414732_story.html
[13] Anne-Marie Slaughter: Trump, Turkey and the Autocrats, Project Syndicate, Say More, 5.11.2019 https://us10.campaign-archive.com/?u=9116789a51839e0f88fa29b83&id=e119d1a706&e=0188e2d5cb
[14] The Chicago Council on Global Affairs, June 2019 https://www.thechicagocouncil.org/publication/rejecting-retreat
[15] Sanctions and US foreign policy in the Trump era: A perfect storm, FIIA Briefing Paper 269, Helsinki, 19.09.2019 https://www.fiia.fi/en/publication/sanctions-and-us-foreign-policy-in-the-trump-era
[16] Dan Balz& Griff Witte, Trump threatens more the transatlantic bond with the states of Europe, Washington Post , 5.02.2019
https://www.washingtonpost.com/politics/europeans-fear-trump-may-threaten-not-just-the-transatlantic-bond-but-the-state-of-their-union/2019/02/04/a874e9f4-25ad-11e9-81fd-b7b05d5bed90_story.html
[17] Przemówienie prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie 6.07.2017, TVN24 https://pl.usembassy.gov/pl/przemowienie_potus/
[18] ARD-DeutschlandTREND August 2019, https://www.tagesschau.de/inland/deutschlandtrend-1763.html
[19] Trump’s International Ratings Remain Low, Especially Among Key Allies, Pew Research Center, Global Attitudes & Trends, October 1, 2018 https://www.pewresearch.org/global/2018/10/01/trumps-international-ratings-remain-low-especially-among-key-allies/?wpisrc=nl_todayworld&wpmm=1
[20] Jan Techau, Why the EU can’t do Security and Defence 23.10.2019, euobserver, 23.10.2019 https://euobserver.com/opinion/146369
[21] Wywiad dla The Economist, 7.11.2019 https://www.economist.com/europe/2019/11/07/emmanuel-macron-warns-europe-nato-is-becoming-brain-dead
[22] Daniel Fried, op.cit.