07

Lut

Nowak w Przekroju: "Wszyscy wiedzą, że Radosław Sikorski i Anne Applebaum są niezależni w swoich opiniach. To dwie mocne osobowości. Nie ma to wpływu na polską politykę zagraniczną".

Parowce, Maciej Jarkowiec

Emocje, które wzbudziła wizyta szefa polskiego MSZ z żoną na Węgrzech, dowodzą, że doczekaliśmy się w Polsce politycznej power couple z prawdziwego zdarzenia Grupa trzymająca władzę. Dwuosobowa i miłująca się. Związek wzajemnie napędzających się karier. Tandem z mocą. Czyli zjawisko znane na świecie jako power couple. Słynna amerykańska dziennikarka Anne Applebaum i polski minister spraw zagranicznych Radosław „Radek” Sikorski nie mają zapewne szans dorównać Hillary i Billowi Clintonom, najpotężniejszej dziś politycznej power couple na świecie, ale wśród wszelkich polskich power couples, nie tylko politycznych, Anne i Radek nie mają dziś sobie równych. Rządzą. Ostatnio udowodnili, że potrafią nieźle namieszać również za granicą.

Było tak: 14 grudnia Applebaum odebrała w Budapeszcie nagrodę za ujawnianie prawdy o komunizmie przyznaną przez fundację Dom Terroru. Towarzyszył jej Sikorski. Mimo że formalnie Dom Terroru nie jest związany z węgierskim rządem, na ceremonii wręczenia nagrody pojawił się wicepremier prawicowego gabinetu Viktora Orbána. W tym samym czasie przy głosach oburzenia wielu zachodnich instytucji z Unią Europejską na czele Orbán i spółka uchwalali ustawę medialną, która pozwala władzy ingerować w działalność niezależnych mediów. Węgierska opozycja odebrała wizytę szefa polskiego MSZ oraz uznanej dziennikarki jako legitymizację restrykcyjnego prawa. Sikorski sprawy nie skomentował, jego rzecznik zapewnił, że wizyta nie miała nic wspólnego z ustawą medialną, a Applebaum w cotygodniowym komentarzu na łamach „Washington Post” nie zostawiła suchej nitki na nieszczęsnej ustawie i zasugerowała, że obecny rząd osłabia węgierską demokrację. – Wybrnęła z tego z dyplomatyczną i taktyczną klasą – ocenia profesor Władysław Bartoszewski, pełnomocnik premiera do spraw relacji międzynarodowych. Pokazała moc.

Razem, czyli osobno Clintonowie to polityczny tandem prawie doskonały. Gdy on pedałuje mocniej, ona odpoczywa, potem zmiana – tak zaliczają triumfy w kolejnych etapach. Gdy Bill robił karierę polityczną, ona zbijała kokosy na nieruchomościach. Gdy on rządził w Białym Domu, ona miała zreformować służbę zdrowia. Gdy on ją zdradził ze stażystką, ona mu wybaczyła, czym uratowała jego prezydenturę i przygotowywała grunt pod własne sukcesy w polityce. Gdy ona startowała w wyścigu prezydenckim, on zapewnił jej wsparcie najpotężniejszych ludzi z Partii Demokratycznej. Pełnię chwały sprzątnął im sprzed nosa Barack Obama. Dziś Hillary kieruje Departamentem Stanu, a Bill z tylnego fotela dba o to, żeby ich interesom – zarówno politycznym, jak i finansowym – nie stała się krzywda.

Inny przykład politycznego supertandemu to Néstor i Cristina Kirchnerowie. Przed 40 laty połączył ich sprzeciw wobec wojskowej dyktatury w Argentynie i wspólnie odbyli polityczną podróż od samorządów do fotela prezydenckiego, w którym Néstor zasiadł w 2003 roku, a Cristina cztery lata później. Gdy on zmarł na atak serca w październiku zeszłego roku, eksperci orzekli jednak, że sama nie da rady. „Choć jest prezydentem, pełni bardziej funkcję królowej – komentował dla „The Wall Street Journal” Alejandro Bonvecchi z Uniwersytetu w Buenos Aires. – Tak naprawdę za sznurki pociągał on. Teraz de facto ten kraj nie ma rządu”.

Applebaum i Sikorski pewnie poradziliby sobie solo, bo są przykładem innego rodzaju tandemu – takiego, w którym obie strony zachowują niezależność i bez wielkiej pomocy partnera z sukcesami realizują swoją karierę.

Anne urodziła się w dobrze sytuowanej rodzinie: ojciec jest wziętym waszyngtońskim prawnikiem, a matka kuratorem w słynnej Corcoran Gallery of Art. Przebyła drogę od młodej korespondentki z krajów walącego się bloku wschodniego do jednej z najbardziej cenionych komentatorek politycznych, laureatki Pulitzera za książkę „Gułag” – studium sowieckiego systemu obozów. Pochodzący z Bydgoszczy Radek był studenckim działaczem opozycyjnym, bojownikiem w Afganistanie, prymusem na Oksfordzie, wziętym dziennikarzem, wiceministrem obrony, wiceministrem spraw zagranicznych, ministrem obrony narodowej, ministrem spraw zagranicznych. Idą jak burza, każde swoją drogą. Bardziej niż do Clintonów czy Kirchnerów można porównać ich do pary Alan Greenspan – Andrea Mitchell. On zdobył szczyt świata finansjery – przez prawie 20 lat kierował amerykańskim bankiem centralnym Federal Reserve, ona niezależnie od niego robiła karierę w telewizji, aż została szefem korespondentów zagranicznych NBC. Gdy system finansowy runął, a Greenspana wytykano palcami jako jednego z głównych winowajców, Mitchell jeździła po świecie z kamerą i relacjonowała dramatyczne konsekwencje błędów małżonka. Można się zastanawiać, czy w podobnej sytuacji nie znajdzie się kiedyś Applebaum.

Jeśli Radkowi kiedyś powinie się noga, Anne może poczuć się zobowiązana, żeby donieść o tym w swoim komentarzu. Na razie obaw nie ma, pan minister zbiera niezłe recenzje, a to, co pisuje małżonka, raczej go nie boli. Komentarze Applebaum dotyczą szerokiego spektrum tematów politycznych – od niuansów wewnętrznych rozgrywek waszyngtońskich, przez globalne problemy, jak wojna, bieda czy zmiany klimatu, po analizę spraw europejskich – kryzys euro czy dyktatura Łukaszenki na Białorusi. Rzadko pisze o Polsce. Gdy napisze, jest raczej neutralna – jak w przypadku tekstu o ostatnich wyborach prezydenckich nad Wisłą opublikowanym w dniu drugiej tury w londyńskim „The Telegraph”. Neutralność nie jest jednak częstą cechą jej publicystyki. Bywa dosadnie krytyczna. Przy okazji majowego szczytu Unii Europejskiej w Madrycie zbeształa UE za brak wizji w polityce zagranicznej i broniła decyzji Obamy, który na Europę się wypiął i mimo zaproszeń nie przyleciał do Madrytu. Czy to nie problem, że żona polskiego ministra spraw zagranicznych gani na łamach bardzo poczytnego pisma rządy naszych sojuszników? Biorąc ostatni przykład, pytamy ekspertów, czy krytykując rząd Orbána, Applebaum wpływa na stosunki polsko-węgierskie? – Nie – odpowiada krótko Bartłomiej Nowak, dyrektor wykonawczy Centrum Stosunków Międzynarodowych. – Ktoś, kto funkcjonuje w świecie dyplomatycznym, wie, że Applebaum i Sikorski mają niezależne nazwiska oraz opinie. W sprawie węgierskiej ustawy medialnej polski rząd nie wystosował komentarza. Jesteśmy ostrożni, bo przejmujemy po Węgrach prezydencję w Unii i to oni będą gospodarzami bardzo ważnego dla nas szczytu w sprawie Partnerstwa Wschodniego.

Profesor Bartoszewski potwierdza: – W światowych kancelariach dyplomatycznych, w rządach i instytucjach dla wszystkich jest jasne, że poglądy pani Applebaum są tylko jej poglądami, a nie opiniami ministra Sikorskiego.

On dogonił ją Ciekawym przykładem politycznej power couple są Cherie Booth i Tony Blair. Tony jako młokos zapisał się do Partii Pracy tylko po to, by się przypodobać Cherie, zagorzałej aktywistce. Los bywa jednak przewrotny i to on na tyle skutecznie utknął w polityce, że ostatecznie przez 10 lat rezydował przy Downing Street jako premier, ona tymczasem zmieniła branżę i została jedną z najbardziej wziętych adwokatek na Wyspach. Na kilku wątkach z ich życia oparty jest scenariusz zeszłorocznego hitu Romana Polańskiego „Autor widmo”. Reżyser tak dał się ponieść wyobraźni, że na końcu żona filmowego premiera okazuje się agentką CIA sterującą jego karierą.

Historia miłości Anne i Radka to też świetny materiał na scenariusz. W takim filmie byłyby i blokowisko w Bydgoszczy, i salony dyplomatyczne w Waszyngtonie, wojna w Afganistanie i Okrągły Stół w Warszawie. Byłby pierwszy pocałunek pod walącym się murem berlińskim i sielskie życie rodzinne w odrestaurowanym dworku w Chobielinie nad Notecią. Gdyby tę historię wziął na warsztat Polański, w finale Anne Applebaum mogłaby okazać się tajną służebnicą Waszyngtonu.

Żarty na bok. Faktem jest, że amerykańskie obywatelstwo małżonki uwierało Sikorskiego, gdy ścigał się z Bronisławem Komorowskim o zaszczyt bycia kandydatem na prezydenta w prawyborach w Platformie Obywatelskiej. Dziennikarze pytali, czy to normalne i dopuszczalne, żeby potencjalny prezydent miał żonę z zagranicy. Anne i Radek odpowiadali przykładami z innych krajów – żona byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki jest Amerykanką, a lepsza połowa władającego Gruzją Micheila Saakaszwilego urodziła się w Holandii. Applebaum dorzucała deklaracje o chęci przyjęcia polskiego obywatelstwa (ostatecznie nie wystąpiła o nie), nie napomykając, że w jej ojczyźnie procedury prześwietlania partnerów kandydatów na wysokie państwowe urzędy, w przypadku gdy owi partnerzy mają obce pochodzenie, są bardzo surowe. W Polsce takich procedur nie ma.

Krzysztof Leski, znajomy naszej power couple, który był z nimi ponad 20 lat temu pod upadającym murem w Berlinie, zwraca uwagę, że nie tyle obywatelstwo, ile pozycja zawodowa Applebaum może być dla Sikorskiego kłopotem. – Jestem przekonany, że jeśli Anne zostałaby pierwszą damą Polski, to politycy z innych państw w jej towarzystwie byliby bardziej powściągliwi niż przy żonie prezydenta, którą w gabinecie interesuje wyłącznie kolor firanek – mówi. Dziś jako szef MSZ Sikorski często w towarzystwie małżonki przyjmuje ministrów spraw zagranicznych w chobielińskim dworku. Czy obecność cenionej, rozpolitykowanej i mającej gęstą sieć kontaktów w świecie dyplomacji Applebaum ma wpływ na przebieg rozmów i ich efekty?

Bartłomiej Nowak: – Jeśli ma, to pozytywny, w tym sensie, że te rozmowy są po prostu ciekawsze. Spotkania są nieformalne, nie dobija się na nich żadnych targów, służą raczej budowaniu przyjaźni, więc szacunek, jaki budzi pani Applebaum, nie może zaszkodzić.Nowak zwraca uwagę, że Applebaum nigdy nie nawiązuje do tych spotkań w swoich tekstach. Chcąc nie chcąc, przy takich okazjach Anne wespół z mężem uprawia poniekąd polską politykę zagraniczną. Ma też na nią wpływ przez szacunek, jakim jej opinie darzy Radek. Leski twierdzi, że w domu Apple-baum-Sikorskich o polityce rozmawia się bardzo dużo, a profesor Bartoszewski dorzuca, że „pan minister bardzo liczy się ze zdaniem małżonki i zdarza się, że jej uwagi są brane pod uwagę”. Profesor zaznacza jednak, że ocenia to pozytywnie: – Ich osobowości się dopełniają, a wybitna pozycja, którą w kręgach międzynarodowych cieszy się pani Applebaum, jest dla Polski dobra. Proszę pamiętać, że był czas, kiedy zachodni dyplomaci przez nią dowiadywali się o nim”.

Rzeczywiście przez wiele lat mimo reputacji wojennego korespondenta, nagrody World Press Photo i zasiadania na wiceministerialnych stołkach Sikorski był bardziej mężem swojej żony niż na odwrót. To ona otworzyła przed nim wiele drzwi w Waszyngtonie, gdy przeniósł się tam, by objąć pozycję w prawicowym think tanku American Enterprise Institute w 2002 roku. Bartłomiej Nowak przypuszcza, że jeszcze kiedy był ministrem obrony w rządach Marcinkiewicza i Kaczyńskiego w latach 2005–2007, kontakty małżonki znacznie ułatwiały mu pracę. Dziś – jak mówi Leski – znaczenie Radka i Anne w świecie jest porównywalne; po prostu on ją dogonił.

Z racji swojej pozycji Sikorski sam otwiera sobie teraz najważniejsze drzwi światowej polityki. Ma 48 lat, jak na polityka jest ciągle młody i widząc, z jaką ambicją i konsekwencją reżyserował swoją dotychczasową karierę, należy przypuszczać, że szczyt dopiero przed nim. To samo można powiedzieć o jego żonie. Światem raczej nie porządzą, ale w Polsce ich rosnący power jeszcze uczyni z nich najjaśniejsze gwiazdy. Nie tylko polityki.

Maciej Jarkowiec „Przekrój” 2/2011 współpraca Anna Szulc