Około godziny 21:00 nad stolicą Turcji zaczęły latać samoloty F-16, rozległy się pierwsze strzały, a do miasta wjechały transportery opancerzone. Wtedy jeszcze nikt nie przeczuwał, że może zdarzyć się coś poważnego. Sytuacja zmieniała się dynamicznie z minuty na minutę i w pewnym momencie premier Turcji Binali Yildirim ogłosił w telewizji publicznej szokującą nowinę „Członkowie tureckiego wojska próbują dokonać zamachu stanu”. Już w tamtym momencie, zarówno ulice Ankary, jak i Bosforu były opanowane przez siły zbrojne. Premier jednocześnie zapewnił, że rząd dołoży wszelkich starań, aby do tej sytuacji nie dopuścić. Rozwiał też wszelkie wątpliwości na temat ewentualnej dymisji gabinetu i oświadczył, że rząd skończy swoją kadencję jedynie w wypadku wyrażenia takiej chęci przez obywateli nie w wyniku przymusu wojskowego.

Tymczasem tureckie siły zbrojne jako powód swojego działania podają chęć walki o przywrócenie demokracji i swobód obywatelskich, które ich zdaniem są zaniedbywane przez urzędujący gabinet. Armia chce też powrotu świeckiego państwa. W wojskowym oświadczeniu czytamy: „W celu przywrócenia porządku konstytucyjnego, demokracji, praw i wolności człowieka, nadrzędności prawa, Tureckie Siły Zbrojne przejęły władzę w swoje ręce. Wszystkie międzynarodowe porozumienia i zobowiązania, których stroną jest Turcja pozostają w mocy. Jesteśmy pewni, że utrzymamy przyjazne stosunki ze wszystkimi krajami".

Grupy wojskowe pojmały już pierwszych zakładników. Jednym z nich jest Naczelnik Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Turcji generała Hulusi Akarę. Jak zapewniają siły rządowe: prezydent Erdogan został ewakuowany w bezpieczne miejsce i jego życiu i wolności nie zagraża niebezpieczeństwo.

Swoje oświadczenie do obywateli nadał przez Iphone’a. Wezwał Turków do stawienia czynnego oporu przeciwko armii i opowiedzenia się p stronie prawowitego rządu. Ponadto minister sprawiedliwości Bozdar oświadczył, że prokuratura Ankary i Stambułu rozpoczęła śledztwo przeciwko buntownikom, prowadzone są wszystkie niezbędne procedury sądowe. Według eksperta do spraw Turcji i Bliskiego Wschodu Wojciecha Szewko, jeśli antagonizm między stronami się utrzyma w kraju (który co ważne jest członkiem NATO) może wybuchnąć wojna domowa. Także burmistrz Ankary i opozycyjne partie w parlamencie wezwały do przeciwstawienia się przewrotowi. Ze względu na nieprzewidywalną sytuację mieszkańcom radzi się jednak pozostanie w domach.

Mimo, iż rząd deklarował, że panuje nad sytuacją i pracuje w normalnych warunkach z każda chwilą te zapewnienia jawią się jako pobożne życzenia. Wojsko blokuje przejazdy, wszystkie loty z Turcji i do Turcji (na razie obejmujące Stambuł) zostały wstrzymane a mieszkańców pozbawiono dostępu do portali społecznościowych takich jak Facebook czy Twitter. Mimo tego wielu zwolenników Erdogana protestuje obecnie na ulicach Ankary. Nie jest pewne czy armia otworzy ogień do demonstrantów. Na razie do opinii publicznej dotarły informacje o strzelaninach na placu Taksim oraz w okolicy telewizji publicznej.

Żandarmeria wojskowa częściowo zamknęła dwa mosty nad cieśniną Bosfor, łączące Europę z Azją. Agencja Reutera donosi także o czołgach, które wjechały na lotnisko Ataturka oraz o wtargnięciu przez wojskowych do siedziby tureckiej telewizji publicznej.

W telewizji TRT odczytano kolejne oświadczenia armii. Jego autorzy informują, że krajem rządzi obecnie "rada pokojowa", która zapewni spokój społeczeństwu. "Wolność obywateli będzie gwarantowana bez względu na religię, rasę i język. Stan wojenny został ogłoszony" - głosi oświadczenie. Wojskowi zapowiadają też przygotowanie w najbliższym czasie nowej konstytucji.

Czytaj więcej (Guardian)>>
Czytaj więcej (Sputnik International)>>
Czytaj więcej (Puls Biznesu)>>
Czytaj więcej (Gazeta Wyborcza) >>
Czytaj więcej (Wirtualna Polska) >>