Nie ma czegoś takiego, jak kryzys strefy euro. Wskaźnik poziomu zadłużenia całej strefy w stosunku do PKB jest mniejszy niż w USA, Japonii, czy Wielkiej Brytanii. To w istocie kryzys  finansów publicznych niektórych państw. UE odpowiada na niego wolno, ale sama się przy tym reformuje w stopniu większym, niż można by kiedykolwiek zakładać - pisze Bartłomiej Nowak, ekspert CSM na łamach Pulsu Biznesu.

Przeczytaj więcej na Pulsbiznesu.pb.pl >>