Ogłoszony przez Emmanuela Macrona „europejski renesans” pod przywództwem prezydenta Francji to idea trudna i kontrowersyjna, choć budzi nadzieję. Jednak w polityce międzynarodowej przebojowość i energia rzadko kiedy zwyciężają nad powolnym ucieraniem interesów i zgniłymi kompromisami - piszę dr Bartłomiej Nowak, ekspert CSM.
Macron w wielu swoich działaniach przypomina byłego premiera Wielkiej Brytanii, Tony’ego Blaira. Jego idee napawały optymizmem i dawały nadzieję. Sposób i siła komunikacji oddziaływały na każdego. Żaden z nich nie lubił czekać. I Blair, i Macron wierzyli, że przywództwo czyni różnicę, a świat zmienia się zbyt szybko, aby pozwolić sobie na marnowanie czasu. Powolne ucieranie konsensusu, najmniejszy wspólny mianownik i konsekwentne wyjaśnianie swojego stanowiska nie były w ich stylu.
Obaj wierzyli, że mają rację. Blair zresztą w swoich pamiętnikach wspomina, że gdyby miał coś zmienić w swoim stylu, to poświęciłby znacznie mniej czasu na polityczne uzgodnienia, a robiłby to, co uważał za słuszne. Tyle że w polityce międzynarodowej, gdzie równość i suwerenność państw pomimo różnicy potencjałów jest wciąż podstawową zasadą, rzadko kiedy taka postawa przynosi pożyteczne efekty - pisze dr Bartłomiej E. Nowak w wypowiedzi dla Forbes.
Cała publikacja dostępna jest tutaj